Atak drona na irański obiekt wojskowy, który został przeprowadzony w sobotę (28 stycznia), spowodował dużą eksplozję w centrum miasta Isfahan. Za uderzeniem miał stać Mosad, główna agencja wywiadowcza Izraela. Tak przynajmniej twierdzą wysocy rangą funkcjonariusze wywiadu zaznajomieni z dialogiem pomiędzy Izraelem a Stanami Zjednoczonymi na temat incydentu. Uderzenie nastąpiło tuż po tym, jak sekretarz stanu, Antony J. Blinken rozpoczynał pierwszą od czasu powrotu Benjamina Netanjahu na stanowisko premiera wizytę w Izraelu.
Cel ataku pozostaje niejasny, podobnie jak to, ile szkód wyrządził. Irańskie miasto Isfahan jest głównym ośrodkiem badań, rozwoju i produkcji rakiet, w tym rakiet średniego zasięgu Shahab, które mogą osiągnąć Izrael. W Isfahan znajdują się również cztery małe, nuklearne placówki badawcze, ale obiekt, który został zaatakowany w sobotę, prawdopodobnie nie miał żadnego związku z energią jądrową.
Według Iranu atak wyrządził niewielkie szkody. W oświadczeniach oficjele stwierdzili, że wszystkie drony (prawdopodobnie quadcoptery – typ dronów z czterema, oddzielnymi śmigłami) zostały zestrzelone. Irańska oficjalna agencja prasowa IRNA dzień po incydencie poinformowała, że celem uderzenia był zakład produkujący amunicję. Nie jest jednak jasne, dlaczego Iran miałby budować zakład produkcji amunicji w centrum miasta liczącego około dwóch milionów mieszkańców.
Jest to pierwszy, znany atak Izraela na terytorium Iranu od czasu ponownego objęcia urzędu przez Benjamina Netanjahu. Działanie te może wskazywać, iż premier Izraela przyjął strategię ukształtowaną za czasów jego dwóch poprzedników i politycznych rywali, Naftalego Bennetta i Yair Lapida. Rozszerzyli oni skalę oraz intensywność izraelskich ataków na terytorium Iranu.